OPIS - ANNA DOLIŃSKA
Konfrontacja dobra ze złem.
CEREMONIA PORANNA 11. 11. 2011r. godz. 11:00.
Cztery Ziemskie Anioły – Inga Bruning, Michał Papierski, Gerardo Pizarro i ja, Anna Dolińska - są już na balkonie hotelowym z widokiem na Piramidę Cheopsa. Poza nami do Ceremonii została zaproszona Danusia Nowaczyk, po wcześniejszym mocnym oczyszczeniu przez szamana Gerardo. Wraz z nami była również żona Michała Papierskiego, Ania. Oni tworzą Jedność - wszędzie są razem i wzajemnie siebie wzmacniają. To piękna miłość.
Godzina 11:00 - krótka modlitwa, prośba do Istot Duchowych aby były z nami i prowadziły nas. Gerardo mówił o bezwarunkowej miłości, ale każdy z uczestników doskonale już wiedział jakie ma zadanie do wykonania - byliśmy gotowi.
Wszyscy siedzieliśmy na wprost Wielkiej Piramidy, łącząc się z nią mentalnie.
Szaman podał nam zioła peruwiańskie, które pomału, po jednej kropelce wlewaliśmy sobie przez dziurki do nosa. Zioła te miały za zadanie pomóc nam przedostać się ciałami astralnymi do Komnaty Króla w Wielkiej Piramidzie. Reakcja uczestników była różna, od mocnego łzawienia, poprzez kichanie, aż po kaszel. Jakie były moje odczucia? Takie same jak zawsze, gdy przenoszę się w inne wymiary. Błogi spokój i ogarniająca mnie miłość, harmonia i zaufanie. Oczywiście czułam gryzący płyn w nosie, który przedzierał się do gardła, ale cały czas słyszałam głos: ,,Nie jesteś Anią, jesteś Izydą". Po chwili Szaman podał następną muszelkę ziół i ponownie wlewaliśmy sobie ten płyn do nosa – medytując o pokój na Ziemi.
Z balkonu, od nas wszystkich zaczęło wychodzić potężne światło, które było drogą do Piramidy. Cztery Ziemskie Anioły, wraz z kryształową piramidką i złotymi prętami, zostały przeniesione do Komnaty Króla.
W tym momencie nikt z nas nie czuł swojego ciała fizycznego - zostały one na balkonie. A my ustawiliśmy „sprzęt” w sarkofagu i sami ustawiliśmy się tak, jak było wcześniej powiedziane na sesjach przez Samuela. Staliśmy przy czterech bokach sarkofagu. Inga od północnej strony jako Hathor, ja od południowej jako Izyda, Michał od zachodu jako Chufu i Gerardo od wschodu, ze swoimi silnymi Istotami Światła, rozprawiającymi się z niskimi energiami.
Izyda i Hathor swoimi skrzydłami trzymały strumień energii, który z wielką siłą wychodził z sarkofagu. Rzeka Miłości była ogromna i bardzo mocna. Po drodze zbierałyśmy Światełka i Miłość, które płynęły od medytujących w tym czasie ludzi. Gdy spoglądałam na Ziemię, piękne wulkany energii światła błyskały na naszej planecie. Te energie zostały wchłonięte do rzeki energii Miłości, która płynęła z czubka piramidy mentalnej, poprzez sarkofag, aż do czubka Piramidy fizycznej.
Michał miał swoje zadanie. Miał tak kierować energią, aby trafiła ona bezpośrednio do Źródła, do Centrum Galaktycznej Miłości. Poprzez swoją czakrę serca, poprzez piękną miłość, którą ma w sobie, popłynął do Boga Najwyższego. Szaman Gerardo odpędzał złe i niskie energie, które próbowały zmienić tor przepływu energii. Rzeka płynęła silnym strumieniem, ciemne chmury, które próbowały się wedrzeć, nie miały szans. Zostały cofnięte, zneutralizowane, albo zmienione w Światło.
Trwało to ponad godzinę. Kapłani, którzy byli z nami w Komnacie i w Wielkiej Galerii, śpiewali pieśni. To wszystko razem stworzyło piękny, czysty portal dla Istot Duchowych, dla Miłości i dla Światła.
Ceremonia się zakończyła. Otworzyłam oczy. Ciężko mi było wrócić, ciężko było opuścić - nie Piramidę, ale swój Dom, do którego powróciłam. Na koniec dostałam zapewnienie, że wykonaliśmy swoje zadanie. Anioły, które tuliły nas w podziękowaniu za zrobioną pracę, obiecały że teraz zmieni się wszystko na lepsze, ale ludzie też muszą pracować i obudzić się wreszcie.
Jestem bardzo szczęśliwa, bo wiem w 100 %, że to, co mieliśmy zrobić zostało przez wszystkich dobrze wykonane.
CEREMONIA WIECZORNA 11. 11. 2011r. godz. 23:00
Grupa ludzi (około 80 osób) siedzi na dachu hotelu na wprost Piramidy Cheopsa. Nawet tam ciemne siły próbowały popsuć przepływ energii, puszczając bardzo głośno muzykę. Jednak Anioły pilnowały nas bardzo mocno. Posłużyły się sympatycznym Mieczysławem, który podjął się wprowadzenia ludzi w głębszy stan medytacyjny.
Część ludzi czuła niepokój, niektórzy wyszli z balkonu. Ja „popłynęłam” do Piramidy aby sprawdzić czy wszystko jest dobrze. Rzeka pięknej energii nadal płynęła przez całą Piramidę, jak również z pozostałych dwóch Piramid. Energia płynęła bardzo wysoko, mijając gwiazdy, naszą galaktykę. Rzeka Energii Miłości trafiła do Źródła, ale po drodze zostawiała osłony na naszej planecie. Zostało utworzonych 7 warstw płaszcza ochronnego dla naszej Ziemi. Nasza planeta wyglądała jak mała piłeczka, a dookoła niej 7 koszulek, które ją całą otaczały. Z innych punktów na Ziemi, z innych czakramów ziemskich, zostały wystrzelone podobne strumienie energii, które połączyły sie z 7 osłonami dookoła Ziemi. Ta siatka z góry wyglądała jak piękny KWIAT ŻYCIA. Łzy popłynęły mi po policzkach, bo wiedziałam, że osiągnęliśmy nasz cel. Cała medytacja miała trwać 5 kwadransów, jednak Mieczysław po 15 minutach pobudził wszystkich i zakończył pracę na poziomie mentalnym.
Zapytałam Samuela dlaczego tak się stało? Odpowiedź była krótka: „Jedzie wojsko do hotelu, wasza praca wykonana, wracajcie do swoich hoteli”. Mieczysław został poprowadzony i to nie on zakończył medytację, ale Istoty Światła, które nas pilnowały.
Kochani, dziękuję Wam wszystkim. Jesteście bardzo silni. Poprzez Waszą Miłość i Wiarę otworzyliśmy drzwi do lepszego świata. Zmiany będą następować, ale chce Was prosić, abyście zawsze słuchali swoich serc. Nie zwracajcie uwagi na to, co różni ludzie piszą na temat tej Ceremonii. Musicie to wiedzieć, że ciemna strona nie będzie chciała „odpuścić”. Najłatwiej podpiąć się pod grupę, która manipuluje uczuciami i emocjami ludzi. Tak właśnie żywi się ciemna strona mocy. Do Was należy decyzja czy wolicie żyć Prawdą jaką jest Miłość, czy pozostaniecie w sieci nieczystych igraszek cienia. Proście swoich Opiekunów Duchowych aby Was prowadzili. I już zawsze słuchajcie głosu w swoim sercu, bo tylko tam jest Prawda.
Dziękuję za pomoc i wsparcie. Ślę Wam mnóstwo Światła i Miłości.
Anna Dolińska